Tak jak wspominałam w zeszłym tygodniu, w sobotę 7.10 miały się odbyć w SDK pierwsze warsztaty malarskie. W poprzednim sezonie chyba sporym powodzeniem cieszyły się warsztaty makietowe, więc obecni organizatorzy gier i zabaw w SDK porwali się na nieco większe wyzwanie, jakim są warsztaty z malowania figurek. Zachęcam wszystkich z Warszawy i okolic, aby zainteresowali się tematem - spotkania są planowane cyklicznie na cały rok szkolny, każde z innym prowadzącym. Cieszę się, że byłam pierwsza, bo gdybym przyszła tam po jakimś wielkim malarzu, wymagania byłyby większe ;) No i cóż, miło mi się zrobiło, nie powiem, bo tyle lat robiło się w tym klubie i jednak nadal o człowieku pamiętają ;) Nie wiem, czy moja krótka relacja z tego wydarzenia będzie równie ciekawa, jak relacje turniejowe, ale Tomek przyszedł z Mateuszem na sam koniec warsztatów i już poczuł się zmotywowany, więc może ktoś poogląda zdjęcia i też się zmotywuje do roboty :)
(mała pomoc naukowa - największy mój wysiłek w związku z warsztatami ;))
Mieliśmy limit 10 osób (łącznie ze mną). Przyszło odrobinę mniej, jak to zwykle bywa ;) Nie wszyscy też stawili się punktualnie, nie każdy mógł zostać pełne 6 godzin - wiadomo, siła wyższa. Nie wiedziałam, na co się szykować, ale organizacja na miejscu była porządna - każdy dostał zestaw do malowania, czyli kubek z wodą i paletę. Farbki i pędzelki przynosiliśmy już we własnym zakresie, ale osoby początkujące i bez sprzętu mogły liczyć na pomoc :) Pewną trudność sprawił mi fakt, że poziom malowania był bardzo różny - jedni mieli staż kilkanaście lub więcej lat, ale z różną (lub żadną ;)) regularnością. Inni pierwszy raz wzięli pędzel do ręki. Wśród tych drugich też są różne predyspozycje - jedna osoba załapie od razu i pomaluje świetną (jak na pierwszy raz) figurkę, a z drugą trzeba chwilę dłużej posiedzieć i podoradzać. Typowe wspólne malowanie krok po kroku i szczegółowy instruktaż byłyby więc chyba tutaj zbędne. Jeśli ktoś ma już wyrobiony swój styl, to z niego nie zrezygnuje (i słusznie, jeśli dobrze mu idzie), a jeśli dopiero zaczyna, to też moim zdaniem lepiej dać takiej osobie wolność i wspierać w jej wyborach. Czyli przykładowo - zamiast narzucać konkretny kolor skóry/ futra/ szaty, lepiej pokazać, jak fajnie zrobić ten, który został wybrany. Nie wszyscy bowiem malowali barbarzyńców. I to też dobrze, bo malowanie tego, co się lubi, wróży większy sukces niż wieczne uczenie się na prostych, ale znienawidzonych modelach.
Było więc to raczej wspólne malowanie i wymiana doświadczeń malarskich (a także innych doświadczeń, bo nie samym hobby człowiek żyje) niż uczenie jak w szkole. Przyznam, że mi także dało to bardzo dużo. Choćby już fakt, że każdy przyszedł z innymi farbkami czy pędzlami, dawał pole do nowych prób. Zwłaszcza, jak ktoś zapomniał jakiegoś kluczowego koloru albo washa, a mi samej się to zdarzyło ;) Doszłam także do innych wniosków. Na przykład - że nie chce mi się już bawić z czarnym i białym i muszę wreszcie kupić minimum jeden odcień szarości ;) Albo, że nie lubię malować brwi modelom, które nie mają tych brwi wyrzeźbionych. Wszyscy doszliśmy też do wspólnego wniosku, że w SDK koniecznie potrzeba na takie warsztaty lamp. Sala klubowa, co już po fotkach z turniejów było widać, jest mroczna jak historia Mordheim i niektórzy po prostu nie widzieli dobrze. Ja, choć na wzrok nie narzekam, odpuściłam sobie malowanie czerni i szarości na swoim modelu, bo do tego zadania potrzebuję naprawdę dobrego światła. Jestem i tak zaskoczona, że po sprawdzeniu w domu nie dopatrzyłam się większych niedociągnięć, bo łatwo nie było. Myślę, że kolejnym razem uda się już zorganizować oświetlenie i malarze poradzą sobie bez przeszkód.
Jestem też usatysfakcjonowana doświadczeniem, które byłoby niemożliwe do przeprowadzenia w warunkach domowych. Wiecie, jak jest - matka Polka jedną ręką miesza zupę, drugą maluje figurki, lewą nogą rozwiesza pranie, prawą blokuje dziecku dostęp do elektryczności ;) Słowem - dotąd nie miałam możliwości poznać odpowiedzi na pytanie trudniejsze niż "co robisz zawodowo?" i "jakie masz wykształcenie?", a mianowicie: "ILE ZAJMUJE CI POMALOWANIE JEDNEGO MODELU?". Ludzie, ja tego nie wiem. To znaczy teraz wiem już trochę więcej. Warsztaty trwały regulaminowo 6 godzin, z czego malowania było powiedzmy 4,5 do 5. Przez ten czas pomalowałam większość modelu. Szacuję, że gdybym miała jeszcze około dwóch godzin nieprzerwanego malowania, mogłabym go dokończyć, może nawet z podstawką. Szybko? Wolno? Trudno powiedzieć. Nie myślałam, że komukolwiek uda się skończyć, a byli rekordziści, którzy pomalowali tam w całości więcej niż jeden model ;) Tak więc na swoim standardowym poziomie do szybkich malarzy nie należę. Na moją niekorzyść jednak działała duża wilgotność powietrza, przez którą washe schły bardzo długo (ale z drugiej strony, dzięki temu cokolwiek zjadłam ;)).
Podsumowując, warsztaty wyszły inaczej, niż myślałam, ale lepiej. Nie sądzę, bym tych bardziej doświadczonych hobbystów wiele nauczyła, ale za to rozmowa z nimi dała mi wiele inspiracji i liczę po cichu, że w drugą stronę było podobnie. Mam nadzieję, że pomogłam początkującym, choć niektórzy nawet tej pomocy nie potrzebowali - mieliśmy całkiem wysoki odsetek kobiet, więc rozumiecie ;) Z całego serca kibicuję kolejnym inicjatywom tego typu w SDK - wierzę, że będzie wiele okazji, by się spotkać, może z niektórych będę mogła nawet skorzystać. A nawet jeśli nie, to na pewno wiele osób skorzysta, daje to niesamowitego kopa motywacyjnego, więc jeśli nawet dobrze malujecie, a osłabia Was lenistwo, to jest to propozycja dla Was!
(a tymczasem kończymy, bo mama musi mnie nakarmić!)
Spotkanie było super! Jest duża szansa, że dzięki niemu będę malował figurki razem z małżonką, która zmalowała w SDQ swojego pierwszego figsa w życiu!
OdpowiedzUsuńZ kolei ja, chociaż przyszedłem właściwie na zakończenie spotkania, również zapaliłem się do machania pędzelkiem i mam już upatrzone cele :).
UsuńNo, działamy, działamy :-)
OdpowiedzUsuńZapraszamy też do gry! ;-)
Zapraszamy do obejrzenia zdjęć z Warsztatów Malarskich #1: https://photos.app.goo.gl/MhCvZ0G8Px0SZttC2
OdpowiedzUsuń